GŁOSY O FILMIE

GŁOS Z INNEJ STRONY

A to Polska właśnie, chciałoby się powiedzieć, oglądając nowy film Konrada Szołajskiego. Mazury jawią się w nim jako kawałek prawdziwej Polski, z jej codziennością, egzotyczną dla Europejczyka obyczajowością, partykularyzmami ważniejszymi od dziejowych mechanizmów. Czy kiedykolwiek wyjdziemy z tego zaścianka Europy? Losy bohaterów filmów nie daje nadziei, chociaż Szołajski podpowiada rozwiązanie. Nie jest nim bynajmniej polsko-niemieckie pojednanie w wymiarze jednostkowym, do czego otwarcie daje najmłodsze pokolenie, ani też wyzwolona pod wpływem emocji tolerancja religijna, chociaż w tym przypadku należałoby raczej mówić o odzyskanej swobodzie głoszenia swego wyznania, ani też merkantylna wizja relacji międzyludzkich, zarysowująca się coraz wyraźniej na ekranie. Tej właściwej drogi należałoby raczej szukać w ukrytej w las w plantacji zioła, prowadzącego prostą drogą do prawdziwego pojednania ze swoim jestestwem, naturą i drugim człowiekiem. A to dowodzi nie tyle rozporządzenie monty-pythonowskiego Ministerstwa Głupich Kroków, z tradycji którego obficie czerpie film Szołajskiego, ale głęboko ukrytej mądrości narodu, który potrafi wyzwolić się ze swoich kompleksów. O ile zdecyduje się dać wolność, oczywiście, konopiom.

GAŁOS ODRAŻONY

Jak długo jeszcze ludzie pokroju Szołajskiego będą zatruwać nasze polskie i katolickie umysły swoją wizją Polski jako kraju, który nie wie, jaką podąża drogą. Otóż my doskonale wiemy, w jakim kraju żyjemy i dokąd zmierzamy! My nie mamy wątpliwości, ale naśmiewanie się z polskiej obyczajowości i brak szacunku dla osób duchownych, zwłaszcza kapłanów katolickich, prowadzi donikąd. Takie opowieści, że Polak nie poda Niemcowi rękę na Mazurach to woda na młyn Eriki Steinbach i wszystkich niemieckich rewizjonistów! Niemiec nigdy Polaka nie zrozumie, a już na pewno nie zechce mu pomóc w trudnej sytuacji. To pewne, tak samo jak to, że Polak nigdy nie zbezcześci cmentarza, a wręcz przeciwnie pochyli się nad znalezioną w polu mogiłą i odmówi pacierz za spokój duszy zmarłego! To, co próbuje nam wmówić Szołajski swoim filmem to potwarz, policzek wymierzony w twarz Polaka i polskiego Kościoła, krzywe zwierciadło??o chorej wyobraźni twórców! Ale czemu się dziwię, skoro to ten sam Szołajski, który zakpił z etosu pierwszej Solidarności w “Człowieku z”  i podważał wiarę w siłę polskiej komedii w “Operacji Koza”, ten sam, któremu wydaje się, że Polacy myślą tylko o seksie, i który każe katolickiemu księdzu zaglądać pod kołdrę swoich parafian! Panie Szołajski, prawdziwa Polska wygląda inaczej! Trzeba tylko wyjść ze swojej skorupy i dobrze się rozejrzeć!